Autor Wiadomość
samSiedlce
PostWysłany: Sob 13:05, 17 Lut 2007    Temat postu:

Natalcia napisał:
nienawidze prawa - zawsze na tych lekcjach spać mi się chce :/
Można powiedzieć, że masz problemy z prawem Wink
Natalcia
PostWysłany: Pią 14:07, 16 Lut 2007    Temat postu:

nienawidze prawa - zawsze na tych lekcjach spać mi się chce :/
christofferus
PostWysłany: Pią 12:50, 16 Lut 2007    Temat postu:

Do moich najnudniejszych zajęć należała kiedyś historia reklamy. Babka prowadziła zajęcia w tempie żółwia, często zawieszając swoje myśli gdzieś daleko w przestworzach umysłu, po czym wracała i dalej kontynuowała. Mówiła tak jakby miała za chwilę zejść z tego świata. A najgorsze było to, że zajęcia te trwały 4 godziny.
elizz
PostWysłany: Pią 11:30, 16 Lut 2007    Temat postu:

zdecydowanie semunarium naszej specjaliznacji, 3 godziny z babką która mówi jakby biegła (może ma astme, nie wiem)
masakra,
ponadto ekonomika usług, gość zamula Neutral
Majk
PostWysłany: Pią 10:11, 16 Lut 2007    Temat postu:

u mnie do najnudniejszych naleza wykłady z prawa i swego czasu wykłady z podstaw zarządzania... ja pierdole w glowie sie nie miesci jak tam jest nudno! nie pomoze ci mp4, sudoku, psp, gameboy, 1000 gazet.... poprostu wykreca cie na wszystkie strony... zeby bylo smieszniej to jebna ci taki wyklad na koniec zajec, albo po 3 godzinnym okienku ok 15...
ono
PostWysłany: Pią 1:17, 16 Lut 2007    Temat postu: najnudniejsze zajęcia w waszej karierze szkolnej

Dżiiiiiiiizaaaaaaas
Dzisiaj przeżyłam najnudniejsze zajęcia w mojej dłuuugiej karierze szkolnej.
Trzy bite godziny zegarowe (!!) przedmiotu, którego nazwa i tak wam nic nie powie, zwłaszcza po katalońsku.
Pierwsze zajęcia z rzeczonego przedmiotu, więc jakby z założenia wszyscy z leksza niedoinformowani, polegały na rzucaniu cytatami różnych frajerów, którzy ponoć są specjalistami w owej dziedzinie suto okraszonymi biografiami tychże frajerów... I może byłoby nawet nieźle, bo historia fajna sprawa, a i klasyków warto poznać... gdyby nie fakt, iż połowa była... po francusku Confused I w zasadzie nie byłoby to nic strasznego... jakbym znała francuski ...
Po godzinie czułam, ze mózg, a raczej to, co z niego zostało po walętynkach, całkiem mi się zlasował. Po dwóch godzinach facet zapytał, czy jesteśmy zmęczeni Rolling Eyes Czy jesteśmy zmęczeni?? No kuuuuura! Co za pyatnie Confused Ktoś przytomny rzucił szeptem w grupę - przydałaby się flacha wiskacza i byłoby dobrze. Ktoś równie przytomny scenicznym szeptem odkrzyknął - za tydzień zrzucamy się bo na trzeźwo nie zdzierżę.
Ostatnia godzina monologu wykładowcy na temat przytoczony i w języku jak powyżej, przeplatana była kilkuminutowymi chwilami zadumy pana profesora, w czasie których to chwil my, studenci, patrzyliśmy na siebie najpierw zdezorientowani, co jest grane, czy może on w nieznanym nam języku francuskim zapytał o coś i oczekuje odpowiedzi... Zdumienie przechodziło w radosne podniecenie, ze może oto koniec na dziś męczarni naszych. Podniecenie zmieniało się po chwili w gorzkie rozczarowanie, kiedy kukła ożywała i wznawiała smętny monolog głosem, który uśpiłby cierpiącego na insomnię.
Równo po 3 godzinach i 2 minutach wyszliśmy ciężkim krokiem z sali... Niektórych trzeba było podtrzymywać (nie, nie mnie, ja się dzielnie trzymałam)...
Pointa.
Stojąc przed budynkiem, rozglądając się nerwowo wokół, czy aby profesor nie zbliża się celem kontynuacji rozważań na gruncie bardziej nieoficjalnym, komentowaliśmy między sobą traumatyczne przeżycie owo, gdy nagle odezwała się jedna z dziewczyn mówiąc:
"Wiecie, w ubiegłym roku chodziłam do niego na wykłady. Ten dzisiejszy był całkiem niezły. Chyba najzabawniejszy na jakim byłam."
Shocked Shocked
Idę się rzucić z mostu.
Albo przed następnym wykładem ujaram się na złoto, bo normalnie nie zniosę ripleju.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group